Od zmierzchu do świtu
Jej ciało bolało od wysiłku, ale zmuszała się, napędzana determinacją, której nie czuła od lat. Jej ogród był jej sanktuarium, jej oazą spokoju i nie zamierzała pozwolić, by ktokolwiek ją naruszył. Gdy słońce zaczęło zachodzić, Jane rozwiesiła kilka linek wokół ogrodu, nawlekając na nie małe dzwoneczki, które znalazła na strychu. Ręce lekko jej się trzęsły z wysiłku.
Page 16 of 40